Decyzja o przyznaniu Berlinowi organizacji Igrzysk XI Olimpiady zapadła na 29. sesji MKOl w Barcelonie w kwietniu 1936r. Było to już drugie podejście miasta nad Sprewą, poprzednie plany przeprowadzenia igrzysk w 1916r. pokrzyżowała I wojna światowa. Najsilniejszym kontrkandydatem była właśnie stolica Katalonii, ale ostatecznie jej kandydatura zyskała trzy razy mniej zwolenników niż zwycięzca (odpowiednio 16 i 46 głosów)[1]. Zdecydowana większość członków MKOl nie stawiła się na sesji osobiście i głosowała korespondencyjnie. Niemcy od razu skorzystali z szansy zastrzeżenia sobie organizacji zimowych igrzysk w tym samym roku i na ich gospodarza zaproponowali Garmisch-Partenkirchen.[2] Dwadzieścia miesięcy później kanclerzem Niemiec zostaje Adolf Hitler. Już 24 marca zapada decyzja o ściślejszym niż do tej pory podporządkowaniu sobie przez władze organizacji sportowych. Stanowiły one niebagatelną siłę, o której świadczyć może chociażby sama liczebność – około 8 milionów członków. Naziści w krótkim czasie doprowadzili do zmniejszenia tej liczby niemal o połowę.[3] Ministrem Sportu Rzeszy został jeden z liderów SA z Anhalt, znany ze swej brutalności, Hans von Tschammer und Osten.[4]
Co się tyczy igrzysk, to sam Hitler nie był początkowo ich wielkim entuzjastą, ale zmienił zdanie po tym, jak wizję propagandowego wykorzystania imprezy zarysował mu Goebbels. Ministrowi Propagandy pomysł ten przyszedł do głowy po rozmowie z przewodniczącym Niemieckiego Komitetu Olimpijskiego i jednocześnie przewodniczący
Komitetu Organizacyjnego igrzysk Theodorem Lewaldem[5]. Postać tego ostatniego jest warta uwagi, bo jego losy oddają tragizm ówczesnej sytuacji. Ze względu na swoje pochodzenie – był pół Żydem – od samego początku naziści próbowali pozbawić go obu eksponowanych stanowisk. Nie zareagował, gdy Tschammer und Osten zastapił go na fotelu przewodniczącego NKOl. Gdy próbowano w analogiczny sposób pozbawić go możliwości kierowania przygotowaniami do igrzysk, o prawo do których własnoręcznie walczył i zabiegał przez wiele lat, jednak zareagował i poprosił o wsparcie przewodniczącego MKOl, hrabiego Henri de Baillet-Latour.[6] Ten interweniował bardzo stanowczo, zagroził wręcz odebraniem obydwu niemieckim miastom organizacji zawodów.[7] Naziści ugięli się i posady zachowali Lewald i jego odpowiednik w Garmisch-Partenkirchen Karl Ritter von Halt. Trudno zresztą powiedzieć, czy było to wyłącznie ustępstwo w momencie przesilenia, czy też zręczny manewr. Władze niemieckie mogły bowiem odtąd z powodzeniem twierdzić, że pozostawienie osoby pochodzenia żydowskiego na tak ważnym stanowisku przeczy oskarżeniom o narastający w niemieckim sporcie antysemityzm.
14 grudnia 1934r. Hitler podpisał dekret o rozpoczęciu budowy Stadionu Olimpijskiego, głównej areny igrzysk. Przy tej okazji oświadczył: „[…] Niemcy otrzymają obiekt sportowy jakiego próżno by szukać na świecie.”[8] I rzeczywiście, w tym wypadku nie rzucał słów na wiatr. Chcąc olśnić za wszelką cenę olśnić przybywających na imprezę gości z całego świata, zafundował swojej stolicy imponujący stadion, najnowocześniejszy ówcześnie na kuli ziemskiej. Koszty budowy przekroczyły pierwotny budżet, uwaga, trzydziestokrotnie![9] W dalszej części swojego przemówienia zauważył: „[…] Same obiekty nie wystarczą jednak dla zabezpieczenia odpowiadającej światowemu znaczeniu naszego narodu reprezentacji sportu niemieckiego na międzynarodowych zawodach. Decydująca jest przede wszystkim zespolona i zdecydowana wola narodu zmierzająca do wyszukania, wyszkolenia i zahartowania najlepszych zawodników ze wszystkich regionów Niemiec, co pozwoli nam z honorem i zwycięsko wyjść z oczekujących nas zmagań.”[10] W tym wypadku tylko częściowo mówił prawdę. Aby zagwarantować sukces, pozwolono nawet dawnym członkom zdelegalizowanych robotniczych (komunistycznych) związków sportowych dołączać do klubów burżuazyjnych.[11]
Innej grupie sportowców możliwość startu w igrzyskach dla odmiany maksymalnie utrudniono. Mowa o obywatelach niemieckich pochodzenia żydowskiego. W tym wypadku również posłużono się fortelem i działaniami zaciemniającymi cały problem. Na początek zastosowano segregację, później doskonale powtórzoną w RPA. Wyrugowano mianowicie Żydów i pół Żydów z większości niemieckich stowarzyszeń sportowych. Od tamtej pory mogli oni trenować jedynie w czysto żydowskich klubach, notabene całkiem rozpowszechnionych i nieźle funkcjonujących, czy to robotniczych (Hapoel – hebr. „robotnik”[12]), czy to syjonistycznych (Maccabi – od Machabeuszy, izraelskich bojowników o niepodległość z czasów rzymskich[13]). Sprawa została szybko nagłośniona i oprotestowana przez środowiska żydowskie na całym świecie. Szczególnie mocno protest ów wybrzmiał w Stanach Zjednoczonych. W wyjaśnienie wszystkich zgłaszanych zastrzeżeń zaangażował się sam przewodniczący amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego, późniejszy wieloletni przewodniczący MKOl Avery Brundage. Postanowił on zbadać sprawę osobiście na miejscu.
W Niemczech spotkał się zarówno z przedstawicielami społeczności żydowskiej, jak i z reprezentantami władz niemieckich. Wyraźnie większa wiarę dał zapewnieniom tych drugich. Obiecali mu oni, że z wewnątrzkrajowych eliminacji do igrzysk nie będzie można nikogo wykluczyć ze względu na pochodzenie. Co do samego procederu segregacji, to Brundage w żaden sposób go nie skrytykował, wręcz przeciwnie, w rozmowie z jednym z nazistowskich oficjeli miał powiedzieć: „tak samo jest u mnie, w Chicago”.[14] Wrócił do kraju usatysfakcjonowany przede wszystkim faktem, że zabezpieczył start na igrzyskach Żydom amerykańskim. Od tamtej pory już bez ceregieli krytykował wszelkie pojawiające się w dalszym ciągu wezwania do bojkotu jako „nieamerykańskie” i powodujące „mieszanie polityki do sportu”.[15]
Zdecydowany głos za odebraniem Berlinowi organizacji igrzysk zabrali też opozycjoniści i intelektualiści niemieccy przebywający po 1933r. na emigracji, m.in. Heinrich Mann.[16] Co ciekawe, swój sprzeciw wyrażało też najbardziej skrajne skrzydło ruchu nazistowskiego, którego ludzie powołali nawet „Niemiecki Związek Walki Przeciwko Igrzyskom Olimpijskim.”[17] Jak na wszelakie sugestie dotyczące bojkotu reagowali politycy demokracji zachodnich? Świetnie znający niemieckie realia konsul generalny USA w Wiedniu, George E. Messersmith sugerował: „Będzie to [bojkot] jeden z najpoważniejszych ciosów, jakie naziści i ich prestiż będą zmuszeni przyjąć […] i jeden z najefektywniejszych sposobów na pokazanie niemieckiej młodzieży, jaką opinię o narodowym socjalizmie ma świat zewnętrzny.”[18] Jego stanowisko pozostało jednakże odosobnione. Przeważały głosy bardzo wstrzemięźliwe, jak pokazał czas, znakomicie wpisujące się w politykę appeasementu, która doprowadziła w konsekwencji do Monachium i do wojny.[19]
Ministerstwo Sportu Rzeszy na płynące zewsząd głosy krytyki i zaniepokojenia pozostało kompletnie nieczułe. Ze wspomnianego wyżej mechanizmu eliminacji przedolimpijskich nie wyłączono wprawdzie jednostek, ale wyłączono kluby, do których niepożądani zawodnicy należeli. W ten okrężny sposób, który łatwo usprawiedliwić
względami biurokratyczno-technicznymi, nie dopuszczono do startu wielu wybitnych sportowców, jak chociażby skoczkinię wzwyż Gretel Bergmann.[20] Ponownie jak w wypadku Lewalda, zrobiono kilka wyjątków od tej zasady i odpowiednio je nagłośniono. Wystarczy wspomnieć na przykład o szpadzistce Helene Mayer, pół Żydówce. Trzeba jednak zaznaczyć, że prasa niemiecka miała wyraźny zakaz wzmiankowania o jej pochodzeniu. Co więcej, miano pomniejszać jej sukcesy i osiągnięcia, dotychczasowe i przyszłe.[21]
Zupełnie inna strategię działania przyjęło Ministerstwo Propagandy. Nadzwyczajna mobilizacja w tym resorcie nastąpiła na czas tuż przed i podczas samych imprez, zimowej i letniej, w momencie przyjazdu olbrzymiej liczby gości – turystów, sportowców, działaczy, oficjeli i (chyba przede wszystkim) dziennikarzy. Zakneblowano usta Niemcom sudeckim w ich coraz bardziej otwartych staraniach o przyłączenie do Rzeszy. Bardzo drobiazgowymi instrukcjami wyciszono antysemicką retorykę. Z tras przejazdu gości zniknąć miały wszelkie znaki, plakaty i transparenty poruszające kwestię żydowską.[22] Nie udało się oczywiście uniknąć wpadek, jak ta z wizytacji przez hrabiego de Baillet-Latour obiektów przed igrzyskami zimowymi. Spostrzegł on, że wiele toalet opatrzonych jest tabliczkami „Psom i Żydom wstęp wzbroniony” i podzielił się swoimi obserwacjami w rozmowie z Hitlerem. Gdy fuhrer żachnął się, że przyjeżdżając w gości, nie krytykuje się gospodarza za takie drobiazgi, przewodniczący MKOl celnie zripostował, że na terenie, nad którym powiewa olimpijska flaga, to on jest gospodarzem. Kłopotliwe napisy szybko usunięto.[23] W niemieckiej prasie nie miały już prawa ukazywać się artykuły wypominające żydowskie pochodzenie lub kolor skóry olimpijczyków. Notabene, wyjątkiem było cytowanie gazet amerykańskich, gdzie zwłaszcza w stanach południowych aż roiło się od rasistowskich aluzji.[24]
Zaroiło się za to od reportaży eksponujących zachwyt i entuzjastyczne reakcje zagranicznych gości na przyjęcie ich przez stolicę III Rzeszy. Sporo było w tym przesady, ale równie sporo prawdy. Igrzyska i ich oprawa robiły wrażenie. Najlepszym przykładem ich perfekcji i nowatorstwa był film dokumentalny „Olympia”. Jego twórczynią była Leni Riefenstahl, opromieniona sławą i przychylnością samego Hitlera po nakręceniu dwa lata wcześniej na Parteitagu „Triumfu woli”. Miała za zadanie udokumentować geniusz organizacyjny, talent sportowy i siłę charakteru całego narodu niemieckiego. I otrzymała od Goebbelsa środki odpowiednie, aby wywiązać się z tego należycie – z rozmachem i przy użyciu rewolucyjnych technik filmowych. Riefenstahl jako pierwsza umieściła kamery na przykład na balonach i sterowcach czy na katapulcie (do filmowania sprinterów).[25]
[1] G.Młodzikowski, Olimpiady ery nowożytnej. Idea i rzeczywistość, wyd. II rozszerzone, „Sport i Turystyka:, Warszawa 1984, s.106
[2] Ibidem, s. 107
[3] Ibidem, s.111-112
[4] A.Kruger, The Ministry of Popular Enlightenment and Propaganda and the Nazi Olympics of 1936, Global and Cultural Critiąue: Problematizing the Olympic Games: Fourth International Symposium for Olympic Research., October, 1998, s.35
[5] Ibidem, s.35
[6] G.Młodzikowski, op. cit., s. 117
[7] W.Minkiewicz, Olimpijska gorączka. Dzieje igrzysk inaczej, Kantor Wydawniczy SAWW, Poznań 1991, s.56
[8] G.Młodzikowski, op. cit., s. 114
[9] A.Kruger, op. cit., s.36
[10] G.Młodzikowski, op. cit., s. 114
[11] A.Kruger, op. cit., s.36
[12] pl.wikipedia.org
[13] pl.wikipedia.org
[14] A.Kruger, Once the Olympics are through, well beat up the Jew: German Jewish Sport 1898-1938 and the Anti-Semitic Discourse, “Journal of Sport History”, 1999, Vol. 26, No. 2, s.357-358, [tłum. własne autora pracy]
[15] D. A. Kass, The Issue of Racism at the 1936 Olympics, “Journal of Sport History”, 1976, Vol. 3, No. 3, s.227- 229
[16] G.Młodzikowski, op. cit., s. 116
[17] Ibidem, s.116
[18] G.Eisen, The Voices of Sanity: American Diplomatic Reports from the 1936 Berlin Olympiad, “Journal of Sport History”, 1984, Vol. 11, No. 3, s.68-69, [tłum. własne autora pracy]
[19] Ibidem, s.76
[20] A.Kruger, Once the Olympics are through, well beat up the Jew..s.360-361
[21] A.Kruger, The Ministry of Popular Enlightenment and Propaganda., s.38
[22] Ibidem, s.37
[23] W.Minkiewicz, op. cit.,s.56
[24] A.Kruger, The Ministry of Popular Enlightenment and Propaganda., s.37
[25] N.Masumoto, Interpretations of the Filmed Body: An Analysis of the Japanese Version of Leni RiefenstahTs Olympia, [w:] Critical Reflections on Olympic Ideology. Second International Symposium for Olympic Research, The University of Western Ontario, London, Ontario, Canada, 1994, s.151